I kolejny rozdział ~ ! Tutaj będzie pierwsza scena gore. Tak, pierwsza, bo będzie ich więcej w przyszłości. Dobra, ostrzegłam, zaznaczyłam, więc czytacie już na własną odpowiedzialność :3
~Reneé
~*~
„Hej ~ !
Te zdjęcia
ci wyszły świetnie! Mógłbyś porobić mi parę? Chciałam zrobić cosplaya Nany, ale
nie mam nikogo do zdjęć.
Odpisz
szybko ~ !
Tamafune
Harioka”
Przeczytał
jeszcze raz treść wiadomości, uśmiechając się sam do siebie. Nie spodziewał się
takiej odpowiedzi. Ale tez nie miał nic przeciwko. Mógł porobić jej parę zdjęć…
Z czasem może będzie dla niego słodką ofiarą..? Pamiętał po zapachu jej krew…
AB, jego ulubiona. I to jeszcze Rh+. Lepiej być nie mogło…
„Jasne, z
chęcią zrobię ci więcej zdjęć. Powiedz tylko, gdzie i kiedy.
Akinori
Kasamatsu”
Napisał w
odpowiedzi i wysłał maila.
Pierwszy raz
przyszło mu posłużyć się fałszywym imieniem i nazwiskiem…
~*~
Przywołał
jeszcze raz w myślach obraz dziewczyny, za którą chciała się przebrać obiekt
jego nowego zainteresowania. I rozejrzał się jeszcze raz po parku, szukając tej
jednej osoby.
I po chwili
dostrzegł ją. Stała w pewnym oddaleniu, również się rozglądając, jakby z
niepewnością.
Uniósł
aparat i tylko poczekał, aż spojrzy w jego kierunku…
Cyk…
Idealnie
udało mu się złapać jej nieco zdezorientowany, pełen wahań wyraz twarzy.
Cudownie… Opuszczając aparat uśmiechnął się do niej i ruszył w jej kierunku.
A ona,
poznawszy, że to on jest tym, kogo szuka, również uśmiechnęła się w tak słodki
sposób, idąc do niego.
Spotkali się
po środku tej drogi, która ich oddzielała. Stanęli naprzeciw siebie.
Miała
brązowe oczy. Nie, to soczewki… Przyglądała mu się z uśmiechem. Dostrzegł ruch
jej ust, kiedy odezwała się i na moment nie mógł oderwać oczu od jej idealnie zarysowanych,
delikatnych warg pokrytych błyszczykiem.
- Akinori? –
Spytała, jakby chcąc się upewnić, że to on.
Miała słodką
barwę głosu. Jak smak… Cudny smak, który już czuł w ustach. I jej zapach.
Pachniała bzem…
- Tamafune?
– Odpowiedział pytaniem.
Uśmiechnęła
się, upewniona, że trafiła na dobrą osobę. Uniosła ręce wysoko w górę, cofając
się o krok.
- To
zaczynamy! – Zawołała z radosnym entuzjazmem.
Nic nie mógł
poradzić na to, że i jemu udzielił się jej zapał. Uniósł aparat. I po raz drugi
tego dnia uwiecznił obraz dziewczyny w pamięci aparatu.
~*~
W którym
momencie zamiast samej Tamafune na zdjęciach byli oboje? Robiąc jakieś śmieszne
miny, wystawiając języki, szczerząc się jak głupki…
Rozmawiali.
Śmiali się. Żartowali.
Z każdą
spędzoną chwilą czuł coraz większy głód.
Chciał jej.
Chciał spróbować jej krwi. Zasmakować… Wbić kły w jej słodką szyjkę…
Kiedy znowu
wystawił rękę z aparatem, kierując obiektyw na nich, poczuł słodki zapach jej
skóry. Słyszał, jak jej serce bił, jak krew płynęła w żyłach i tętnicach…
- Uśmiech. –
Powiedział.
I wsunął
czubek palca między jej usta, naciągając ich kącik, niby robiąc jej uśmiech. W
odpowiedzi zrobiła mu to samo i teraz, zmuszając się nawzajem do uśmiechu, w
takiej pozycji aparat uwiecznił ich razem.
(art made by Reneé, trochę niezbyt, ale zawsze coś)
A potem
tylko śmiech i oglądanie zdjęcia, na którym wyglądali jak wariaci, którzy
dopiero co z psychiatryka uciekli.
Ale im to
nie przeszkadzało.
Ona trzymała
go pod ramię, a on nie miał nic przeciwko. Szli przez tłoczne ulice, przez żywe
miasto, nie zważając na nic dookoła.
Choć otaczał
ich hałas i gwar, nie docierało do nich nic więcej jak ich własne głosy.
Kiedy w
końcu uznali, że wystarczy na dzisiaj tej zabawy, postanowił, że ją odprowadzi.
Choć szkoda mu było już się z nią rozstawać.
Tak
naprawdę, miło spędził z nią czas. Była zabawna, wesoła. I taka słodko
niewinna…
Kiedy
wspięli się już na któreś tam piętro, do jej mieszkania, naprawdę nie chciał
jej zostawiać. Nie rozumiał tego. Ale nie miał jej dość. Nawet teraz, kiedy
prawie pół dnia spędzili razem.
- Świetnie
się bawiłam! – Powiedziała wesoło dziewczyna.
Szukała w
torebce kluczy. A jemu to pasowało, nie spieszyło mu się za bardzo. Temu też
przeklinał w myślach moment, kiedy wyciągnęła w końcu szukany przedmiot z takim
triumfem w oczach.
- Ja też się
świetnie bawiłem. Jeszcze dzisiaj wyślę ci zdjęcia. – Powiedział, uśmiechając
się do niej mimowolnie.
- Więc będę
czekać. – Zapewniła.
Wsadziła
klucz do zamka i przekręciła, otwierając drzwi.
Nie, jeszcze
nie…
- To, do
zobaczenia. – Powiedziała, wchodząc do mieszkania.
- Do
zobaczenia. – Odpowiedział, jeszcze na moment nim zamknęła drzwi.
Cofnął się w
stronę schodów. A potem, czując dziwne osłabienie, oparł się o ścianę, unosząc
dłoń do twarzy.
Musiał się
napić krwi. Musiał ugasić pragnienie. I to jak najszybciej.
Zbiegł po
schodach, wciągając głęboko w płuca zapachy otaczające go.
Wyszedł z
bloku, rozglądając się zgłodniałym spojrzeniem dookoła. I po chwili już znalazł
swoją ofiarę.
~*~
[Gore alert]
Zamknął ją w
silnym uścisku, dłonią zasłaniając jej usta, by nie mogła krzyknąć.
W ciemnym
zaułku nikt i tak nie mógł ich dostrzec czy usłyszeć.
- Ciii,
słodka… - Mruknął, przesuwając powoli wargami po jej skórze, wciągając jej
zapach.
Poczuł, jak
zadrżała pod jego dotykiem. Jej serce tak cudownie szalało… Młode, silne serce… Cudnie…
Czubkiem
języka sunąc po jej szyi smakował jej słodki smak. Usłyszał jej stłumiony jego
dłonią jęk. Była smaczna. Tak cudownie smaczna. Chciał ją pożreć. Czuł głód.
Tak silny głód… Nie umiał się powstrzymać.
Kiedy bawił
się słodką skórą dziewczyna poczuła jego kły i przeraziła się. Rzucała się,
próbowała uciec, krzyczeć. Lecz jej opór był dla niego tylko jeszcze lepszą
zabawą.
Wsunął
powoli rękę pod jej bluzkę. Sunął palcami po jej gorącym ciele, w górę, coraz
wyżej, aż poczuł pod dłonią jej trzepoczące serce.
Wbił kły w
jej szyję, ostrożnie i dokładnie rozrywając jej krtań, by nie mogła
krzyczeć. Słyszał świst powietrza, uciekający jej przez ranę, lecz nie słyszał
już jej głosu.
A potem wbił
palce w jej klatkę piersiową. Czuł, jak się wyrywała, jak się wiła. Ale on
trzymał ją mocno, nie mogła już uciec.
Dla niej
było już za późno.
Wbijał palce
w jej ciało. Czuł opór mięśni, kości, jednak jego silny nacisk szybko rozrywał
każdą przeszkodę. Gorąca krew spływała po jego ręce, wsiąkając w bluzkę tej
dziewczyny.
Świszczący,
rozpaczliwy oddech uciekający przez szyję dziewczyny powoli słabł. Z coraz
mniejszą energią starała się uwolnić. Oparta o niego, tracąc siły. Tylko dzięki
temu, że ją trzymał, nie upadła.
Wbił kły w
jej szyję. Gorąca krew wypełniła jego usta. Ogarnięty żądzą spijał ją ochoczo,
przebijając w końcu dłoń w jej wnętrze. Połamane żebra raniły jego dłoń. Ale
nie przejmował się tym. Sięgał dalej i dalej.
Aż poczuł w
dłoni jej serce. Oślizgły, pulsujący narząd, pompujący jej krew.
Sam nie wiedział,
w którym momencie znaleźli się na ziemi. Dziewczyna, z wywróconymi oczami
leżała bezwładnie, a on pochylony nad nią wyrwał kły z jej szyi, rozszarpując
ją. I przeszedł niżej, zlizując krew z jej skóry sięgnął kłami do dziury w jej
klatce piersiowej.
Usłyszał
przyjemny trzask łamanych kości, kiedy angażując w to obie dłonie rozdarł jej
ciało, powiększając dziurę. Dostrzegł jej wnętrze. Całe jej wnętrze. Połamane
żebra, serce, płuca na wierzchu.
Pochylił się
i przesunął językiem po jej sercu. Przestało już bić, jednak to nie zmniejszyło
jego głodu. Wgryzł się w ciepły jeszcze narząd, czując krew i smak mięśnia
rozchodzący się po jego ustach.
Pożerał ją.
Dosłownie.
Był
wampirem. Czy był potworem? Samego siebie za takiego nie uważał.
VINAFUNE! *o* I will go down with this ship...I ship them so hard, etc. *^* A rysunek widziałam już wcześniej (ma się te wtyki xD) i jest ładny. Ja bym takiego narysować nie umiała...Nawet nie wiem, jak się robi szkice, linie, kolory i inne takie, bo ja próbuję robić podobnie, a i tak wychodzi jakieś dziwne dziwaczne coś! D:
OdpowiedzUsuńRozdział cudny. Bo Vinafuneeee! *o*
~ Orzech Włoski.